Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 grudnia 2011

Rozdział 5.

Normalnie jestem spokojna, ale dzisiaj nie. Biegałam po domu jak szurnięta. Emily próbowała mnie uspokoić. Ona potrafiła pocieszać jak nikt inny.

-Oh Em., całe szczęście, że cię mam.-uśmiechnęłam się do niej i ją przytuliłam.
-Tak, wiem, wiem. Gdyby nie ja, chyba byś tu zginęła.

Byłam wyraźnie przemęczona. W końcu jakiś chłopak chciał się ze mną spotkać. Przygotowania do naszej pseudo randki wciąż trwały. Po głowie nic innego mi nie chodziło. Tylko imię Niall, Zayn, basen, te piękne niebieskie oczy i nie wiem dlaczego ten koleś od marchewek. Wyglądało mi to podejrzanie. To przecież niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie spotkać tyle "ciach".

-No cóż.-ruszyłam ramieniem i robiłam dalej, to co zamierzałam.

Razem szykowałyśmy się prawie godzinę. Wyglądałyśmy oszałamiająco. Bynajmniej Emily, bo ja nigdy o sobie bym nie powiedziała, że jestem ładna. Ona miała swój oryginalny styl, którego nikt nigdy nie podrobi. A ja wyglądam jak pierwsza lepsza blondynka z ulicy.

Ostatni raz spojrzałyśmy w lustro po czym wyszłyśmy. Za daleko nie miałyśmy, jakieś 5 kroków.

-No, pukaj-Em. spojrzała na mnie jakby pukanie do NICH było normalną rzeczą.

Dla mnie to było dość przerażające. Ale w końcu wzięłam się w garć i zapukałam do tych głupich drzwi. Słychać kroki. Przeszedł mnie dreszcz. W końcu ktoś otworzył. To był uroczy chłopak w loczkach.

-Oo, jakie punktualne. Zapraszam-uśmiech z jego twarzy nie schodził.
-Dziękujemy-Emily wepchała się pierwsza.

Ich apartament był równie piękny, co nasz. A może nawet lepszy. Zasiadłyśmy na kanapie trochę onieśmielone. Z kuchni wychodzi ten chłopak od marchewek niosąc na srebrnej tacy 7 filiżanek cherbaty. Dobra, teraz wydało mi się to trochę za bardzo podejrzane. Usiadł koło mnie. Po chwili wyszła jeszcze czwórka. Usiedli na przeciwko nas, a Zayn tuż przy Emily.

-Więc, jak macie na imię? Wypadało by was trochę poznać.-zagadał jeden.
-Ja jestem Claudia, a to Emily. A wy to..?
-Oh, wybacz, że się nie przedstawiliśmy jeszcze. To jest Louis-wskazał chłopaka siedzącego tuż obok mnie-To Zayn, Niall, to Harry, a ja jestem Liam.
-Miło was poznać.-zaczynałam się oswajać w ich towarzystwie.
-Co tu robicie? Wakacje?-pytał Harry.
-Niee, po prostu wygrałyśmy konkurs. Będziemy tu dość długo. Narazie to miasto bardzo nam się podoba, więc jeśli dalej tak będzie, zastanowimy się, czy tu się nie przeprowadzić.-Em. czuła się jak w domu. Była bardzo rozgadana, to fakt.
-O, świetnie. Nie spodziewałem się, że jesteście takie miłe, a co ważniejsze, takie ładne, haha.-było mi bardzo miło usłyszeć taki komplement. Zwłaszcza od Loui'ego...
-Haha, dzięki.-chyba się zarumieniłam.-A wy co robicie w życiu?
-Głupio mówić, ale jesteśmy zespołem, jesteśmy razem już ponad rok. Nazywamy się One Direction.-tym razem odezwał się Niall.
-Wow, co za zaszyt z wami rozmawiać, skoro jesteście sławni.-zaczęłam się śmiać.
-A tam, dalej jesteśmy normalni.

Nawet nie zaóważyłam i minęły już 2 godziny. Miałam wrażenie, że tych gości znam już od dawna. Cały czas rozmawialiśmy i się śmialiśmy. To był jeden z najlepszych wieczorów jakie przeżyłyśmy.

-No, czas się zbierać.-podnosiłam swoją torebkę.
-Szkoda, ale cóż. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.-Zayn ciągle się uśmiechał w stronę Emily.

Wszyscy stali już przy drzwiach. Ale Louis mnie "zaciągnął" w stronę kuchni.
-Ej, a może chciałabyś się ze mną spotkać, ale tak na osobności?-zaproponował.
-Brzmi fajnie. Kiedy masz wolny czas?
-Nie wiem, zdzwonimy się. Masz tu mój numer.-wręczył mi swoją wizytówkę. Było na niej pełno marchewek.
-Haha, jasne. To ja lecę, pa-ostatni raz się z nim pożegnałam i wyszłyśmy.

Wpadłyśmy do domu ledwo żywe. Nie było późno.

-Eh, jest 18:20. Co robimy? Na miasto?-pytała Em.
-Nie, nie chce mi się. A co ty na to, żeby obejrzeć jakiś film. Może romantyczny?
-Super, idę po popcorn.

Po naszym krótkim seansie filmowym poszłyśmy spać. Godzina 23:58, dostałam sms'a.

Śpij dobrze, Claud..


Od Loui'ego. Nie odpisałam nic. Patrzyłam na telefon jakieś 30 sekund. Odłożyłam go na miejsce. Nie można było sobie wyobrazić lepszego zakończenia dnia niż ten. Zastanawiałam się tylko, czy coś z tego jeszcze będzie...

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Rozdział 4.

Jest godzina 11:30. Stoję w łazience i myję zęby. Następnie twarz. Poszłam do pokoju po ciuchy.

-Emily!
-He?-nie mogła mówić, bo siedziała w naszej pseudo kuchni i jadła śniadanie.
-Widziałaś gdzieś moją torbę? Z ciuchami.
-E-e.

Westchnęłam i poszłam dalej szukać.

"Przy szafie? Niee... Za kanapą? Też nie... Łóżko? Bingoo.."- mówiłam sama do siebie i wytargałam mój bagaż spod niego. Chwyciłam szybko moją ulubioną sukienkę i pobiegłam się przebrać. Potem wzięłam szczotkę i przeczesałam swoje złote włosy.

-A ty co? Masz zamiar dzisiaj coś robić?- spytałam Em.
-Hm? A, taak. Ale mam jeszcze czas. Nie przeszkadzaj sobie.-siedziała z nogami na stole przełączając tylko kanały w telewizorze.
-Dobra, ale ja zaraz idę na zakupy.
-Po co?
-No po coś do jedzenia? Masz zamiar jeść tylko płatki?
-Czekaj, idę z tobą.

20 min później Emily wyszła z łazienki już gotowa.


-Wow, świetnie wyglądasz!- przyznaję, wyglądała wyjątkowo... schludnie.

-Wiem, ok, chodźmy już.

Wyszłyśmy na dwór, pogoda nie mogła być lepsza. Słońce świeciło, było gorąco, ale wiatr delikatnie muskał twarz. Przez te kilka sekund poczułam się jak "Pani Londynu".

-Oh, tutaj jest jakiś sklep!-w końcu jakiś znalazłam.

Weszłyśmy do niego. Był dość spory. Musiałyśmy się rozdzielić, bo nie zdążyłybyśmy na spotkanie.

-To ty idź kup mleko itp., a ja pójdę na warzywa.-powiedziałam i ruszyłam w stronę owoców i warzyw.

Spojrzałam na moją listę.

" -petruszka
 -marchewki
 -por
 -seler            "

Zostały mi już tylko marchewki. Rozejrzałam się do okoła.

-O, są!-podbiegłam do nich.

W połowie drogi zachamowałam. Prawie popchnęłam jakiegoś chłopaka. Ogarnęłam się i trochę chwiejnym krokiem ruszyłam do przodu. Wzięłam torbę i włożyłam marchewki do niej, a następnie do koszyka. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się bez żadnego słowa. Jedyne co zauważyłam, to jego niebieskie oczy i cudowny uśmiech. Odszedł. Zrobiłam co miałam zrobić, poszłam do kasy i zapłaciłam. Tam czekałam na Em. Już idzie.

-OMG, nie uwieszysz, jakie ciacho widziałam!-to były pierwsze słowa, jakie powiedziała.
-Serio? No to mów.
-No więc, widziałam kolesia, który miał brązowe włosy, takie błękitne oczy i niósł torbę marchewek. Ale mówię ci, muszę go jeszcze kiedyś spotkać.
-Haha, też go widziałam.
-Super. Ciekawe, jak będą wyglądać ci kolesie, do których dzisiaj idziemy.
-Mhm.

Zabrałyśmy zakupy i poszłyśmy do domu. Jest równo 15:00. Czyli została godzina do spotkania.


_________________________________________________
Dzisiejszy rozdział krótszy, ze względu, że jest już późno xd

sobota, 10 grudnia 2011

Rozdział 3.

Weszłyśmy do budynku, idziemy korytarzem.

-Dzień dobry, ja jestem Emily Martin,a to Claudia Black. Jesteśmy tutaj zakwaterowane.-zwróciła się do recepcjonistki.
-Już patrzę. Ach tak, proszę bardzo, oto klucze. Pokój nr 102 jest na trzecim piętrze. Życzę miłego pobytu.
-Dobrze, dzękujemy.

-Jest tu winda?-powiedziała zniecierpliwiona Em.
-Po co ci winda? Idziemy na trzecie piętro.
-Jeśli się zmęczysz, to nie miej do mnie pretensji.
-Dobrze jaśnie pani Martin.
-Ej, to tutaj. O nie, na naszym korytarzu są jescze drzwi.
-No i? Myślałaś, że będziemy mieć cały korytarz dla siebie?
-No mniej więcej.
-O Boże, rusz się.

Weszłyśmy do pokoju. Szczęka nam opadła. To był apartament jak dla prezydenta!

-Coś czuję, że będziemy się tu dobrze bawić.- rzekłam po czym od razu rzuciłam się na wielkie łóżko z baldachimem.
-To kiedy idziemy na miasto?
-Hmm... Nie wiem, szczerze mówiąc jestem zmęczona dzisiaj po takiej podróży. Jeśli chcesz, idź sama.
-Na pewno? Poradzisz sobie tutaj sama?
-Oczywiście, bardziej martwie się o ciebie. Czy nie wpadniesz pod jakiś samochód.
-Spokojnie, będzie dobrze. Ok, biorę telefon, torbę i idę. To paa.-zarzuciła na siebie płaszcz i wyszła.
-Na razie.

Pomyślałam sobie, co będę robić. Uznałam, że skoro Emily wyszła, to dobry pomysł, żeby rozejrzeć się po hotelu i kogoś poznać. W końcu zostajemy tu na dość długo. Niepewnie uchyliłam drzwi. Około 3 metry przede mną były drzwi, 103, od których dobiegały głośne śmiechy. Zdaje się chłopaków. Głupio było mi zapukać, więc wróciłam się. Wzięłam z walizki ręcznik, strój kąpielowy, klapki i poszłam na basen.

Wejście było szklane, a wnętrze przypominało plażę czy Hawaje. Pomieszczenie było wielkości mojego domu, czyli olbrzymie. Było dość sporo osób. Znalazłam wolny leżak. Rzuciłam na niego ręcznik i torbę. Weszłam do wody. Z początku przeszedł mnie dreszcz, bo nie byłam przezwyczajona do takiej chłodnej wody. Ale po kilku minutach już nic nie czułam. Podpłynęłam do małego wodospadu. Stamtąd poobserwowałam ludzi. Chciałam się w końcu z kimś dogadać. Zauważyłam cudownego, opalonego chłopaka. Miał ciemne, chyba czarne włosy, nosił w uszach kolczyki. Siedział i czytał książkę.

-Taaak, to jest gość.-pomyślałam sobie i popłynęłam dalej. Wyraźnie mi się spodobał.-Nie, w życiu do niego nie zagadam, głupia nieśmiałość.

Wyszłam się trochę ogrzać. Chwytając torbę, zorientowałam się, że zgupiłam moją bransoletkę. Odwróciłam się.

-O mój Boże! Chcesz, żebym zawału dostała?-stał tam owy "koleś", który mi się spodobał.
-Nie, coś ty. To chyba nalezy do ciebie.
-Tak, dzięki.
-A kto powiedział, że ci to oddam?-drażnił się ze mną.
-Oddasz mi, proszę?
-Żartowałem, jasne, trzymaj. Następnym razem uważaj, bo możesz nie mieć już takiego szczęścia, że to znajdę.
-Haha, em... Na długo tu przyjechałeś?
-Tak, będziemy tu kilka miesięcy.
-Będziemy?
-Tak, jestem tu z kumplami.
-Jak miło. Gdzie masz pokój?
-103.

Zrobiło mi się gorąco. Byłam 'mega' zaskoczona.

-Oo, to w takim razie będziemy sąsiadami. Ja i moja przyjaciółka mieszkamy na przeciwko.
-To świetnie. Może byście wpadły do nas?
-Chętnie. Może jutro o 16:00?
-Ok, muszę już lecieć. Do zobaczenia!-pwiedział i poszedł.
-Czekaj, a może podasz mi swoje imię?-krzyknęłam.
-Zayn!-ledwo co usłyszałam.

Dawno już go nie było, a ja stałam jak głupia z maślanymi oczami patrząc w stronę, w którą szedł. Ocknęłam się i wróciłam do apartamentu. Tam czekała już Em. Siedziała na kanapie oglądając MTV.

-Proszę, proszę. Kogo tym razem na basenie wyrwałaś?-zapytała.
-A tam od razu wyrwałaś. Poznałam po prostu jednego kolesia. Zaprosił nas do siebie.
-Wow, no to super. Ale poczekaj, nas są dwie, a on jeden.
-Nie, powiedział, że jest tu razem ze znajomymi.
-No to brawo. Kiedy mamy się spotkać?
-Jutro o 16, w 103.


Był już wieczór. Byłam już w piżamie.

-Wypiłabym sobie kawę.
-Ja też. Zejdź na dół, tam jest kawiarnia.
-Żartujesz sobie?! W piżamie?
-A co. Nic ci nie będzie.
-Ok. Zaraz wracam.

-Poproszę 2 kawy z mlekiem.

5 min później...

-Dziękuję.

Zapłaciłam i wzięłam filiżanki. Ręce mi się strasznie trzęsły. Nie było szans, żebym nie rozlała.

-A może ci pomóc?-zapytał dziwnie znajomy głos.

Otworzyłam szeroko oczy, choć jeszcze nie widziałam tej osoby.

-Niall!-krzyknęłam po czym się obejrzałam za siebie.-Bardzo chętnie, dzięki. Co ty tu robisz?
-Ee, stoję? Patrzę się na ciebie? -wziął ode mnie kawę- Tak poważnie to tymczasowo tu mieszkam, pod 103.

Prawie upuściłam drugą filiżankę.

-Wspaniale-próbowałam ukryć swoje zaskoczenie, przerażenie.

Doszliśmy do drzwi.

-Dziękuję ci za pomoc.
-Nie ma za co, dobranoc.-znów się uśmiechnął się w ten swój specyficzny sposób.
-Dobranoc.

Emily nie widziała co zaszło. Całe szczęście, nie chciało mi się jej o wszystkim opowiadać. Po tym wsyztkim wypiłam kawę i poszłam spać.

czwartek, 8 grudnia 2011

Rozdział 2.

*dryń, dryń...*

-Eh, która godzina?- spojrzałam na zegarek.-Już 8:00!

Zbiegłam szybko na dół. Mama widziała, że byłam wyraźnie roztargniona.

-Kochanie, spakowałaś się?- zapytała.
-Tak, już wczoraj. Mamo, nie mam czasu!

Zabrałam swoje torby i walizki i wybiegłam z domu.

Już 20m przed domem Emily krzyczałam

-Emilyyy! Emilyy!

Kiedy dotarłam do jej drzwi, wyszła z domu. A raczej wybiegła. Była w takim stanie jak ja.

-Mój tato nas zawiezie na lotnisko.
-Ok, super. Chodźmy.-odpowiedziałam.

Podróż samochodem się dłużyła jak na złość. W końcu dojechałyśmy.

-No dziewczyny. Zostawiam was. W razie problemów będziemy z wami w kontakcie.
-Dobrze, dziękujemy. Dowidzenia!

Nas samolot już był gotowy. Weszłyśmy do środka. Ściągnęłyśmy z siebie bluzy i wygodnie usiadłyśmy. Specjalnie na tą okazję nakupiłam sobie mnóstwo nowych ubrań.

-Oo, jaka świetna bluza!-pochwaliła Em.
-Dzięki, też sądzę, że jest świetna.

A była to rzeczona biało-czarna bejsbolówka z numerem 23.

W trakcie lotu zasnęłyśmy. A właściwie to ja zasnęłam. To pewnie przez moje słuchawki. Muzyka zawsze mnie uspokaja i sprawia, że staję się senna. Otworzyłam oczy. Emily nie było. Na przeciwko mnie siedział uroczy chłopak, który miał taką samą bluzę jak ja. Spojrzał na mnie chytrym uśmiechem. Zapatrzyłam się w jego piękne, niebieskie oczy. Tak, to musiało wyglądać idiotycznie.

-Cześć piękna. Niall jestem. A ty?-zapytał nieznajomy.
-Ja.. Ja jestem Claudia. Co ty tu w ogóle robisz?
-Przesiadłem się. Ale nie ważne. Sama tu jesteś?
-Nie, jestem z przyjaciółką. Aktualnie gdzieś mi ją wcięło.-zaczęłam się śmiać. Zdałam sobie sprawę, że to nie był dobry moment.

Pozostałą podróż milczał. Czasami tylko ukratkiem się na mnie spojrzał. Niespostrzeżenie zniknął. Akurat wróciła Emily.
-Niall?
-Jaki znowu Niall. O czym ty mówisz?
-No bo... A, nieważne. Gdzieś ty była? Już zaczynałam się o ciebie martwić.
-Byłam na innym siedzeniu. Nie chciałam ci przeszkadzać.

Proszę zapiąć pasy i przyszykować się do lądowania.


Zaraz mieliśmy wylądować, całe szczęście.


Odbierając bagaże mignęła mi przed oczami biało-czarna bejsbolówka. W myślach cały czas powtarzałam tylko jedno słowo, imię, Niall.

-Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.-mówiłam cicho sama do siebie.

Wyszłyśmy na ulicę. Złapałyśmy tax'ówkę i kazałyśmy kierowcy nas zawieźć do naszego apartamentu albo hotelu. Szczerze mówiąc, same nie wiedziałyśmy, gdzie jedziemy.

Taxówkarz wysadził nas przed wysokim budynkiem. Tak, to zdecydowanie był hotel. Co prawda, wyglądał na bardzo luksusowy.

-Haha, ale by było, gdybyśmy spotkały tu jakieś gwiazdy. Haha!-Emily zaczęła się śmiać.
-Ta, ale by było...

wtorek, 29 listopada 2011

Rozdział 1.

-Emily! Pośpiesz się, spóźnimy się do szkoły!- krzyczałam z dołu.
-Uspokuj się, nawet jeśli się trochę spóźnimy, to nic się nie stanie.
-Wiesz, że jesteś moją przyjaciółką, ale nie mam zamiaru dostać ostrzeżenia. Ostatnim razem rodzice musieli do dyrektora iść.
-Za bardzo panikujesz. No dobra, to chodź.

 I wyszłyśmy. Idąc tak przez miasto oczywiście nie obyło się bez patrzenia w wystawy sklepowe.

-Oh, spójrz jakie piękne buty! Obejrzyjmy je.- przekonywała mnie Emily.

Nie wiem jakim cudem, ale namówiła mnie. Weszłyśmy do środka. Sklep okazał się bardzo duży. Na moje nieszczęście było w nim pełno ciuchów, któe musiałyśmy przymierzyć. Nawet nie zauważyłyśmy, a minęły już 2 godziny. Uznałam, że nie ma sensu wracać do szkoły. Wychowawca nie usprawiedliwi mi takiego spóźnienia. Powiem mamie, że byłam chora.

-Wielkie dzięki, przez ciebie schodzę na złą drogę.
-Ta, jasne. Raz poszłaś na wagary i wielkie mi co.

Wybrałyśmy kilka bluzek, podeszłyśmy do kasy i zapłaciliśmy. Kasjerka oglądała jakiś program rozrywkowy. W czasie, kiedy poszła za zaplecze, z ciekawością zerkałyśmy na ekran.

-Super, reklamy. Bo nie ma nic fajniejszego niż przerwa w programie.- tak, nadszedł czas na kolejny "foch" Emily.

W telewizji ogłosili konkurs:

"Czy potrzebujesz wakacji?
Chciałbyś się wyrwać do jakiegoś innego kraju niż ten, w którym mieszkasz?
Na przykład do Wielkiej Brytani? Oto szansa dla ciebie!
Wyślij sms'a o treści "LONDYN" na numer 7295, 
A byćmoże uda ci się wygrać wycieczkę do Londynu dla dwuch osób!"


-Ha, co za zdzierstwo z kasy.-odrzekłam.- Ej, ej, co ty robisz?
-A co? Nie widać? Wysyłam sms'a. A może wygramy. Przecież to twoje największe marzenie, wycieczka do Angli.
-No niby tak, ale...
-Oj przestań, czy ty zawsze muisz być taka... pomysło-odporna?
-A co tam, ty zawsze potrafisz przekonać człowieka. Wysyłaj- przekonała mnie jednak.
-Dobra, idziemy dalej na miasto.

Po wyjściu ze sklepu zaczęłam sobie rozmyślać nad naszym byćmoże przyszłym wyjazdem.

-A co jak wygramy? Będziemy chodzić po centrach handlowych, i jak durne będziemy biegać po mieście. Zobacz jak by było wspaniale!- nie mogłam przestać o tym myśleć.
-Masz moje słowo, wejdziemy do każdego napotkanego sklepu. A ja myślałam, że to ja jestem nadpobudliwa.

Po kilku godzinach łażenia, postanowiłyśmy, że wrócimy do domu. Odprowadziłam Emily.

-Ok, jeśli do ciebie zadzwonią, to szybko przychodź do mnie, albo mi napisz, albo zadzwoń.
-No to chyba oczywiste. Dobra, to pa.
-Pa.-pożegnałam się i zmierzałam w stronę domu.

Ostrożnie odworzyłam drzwi wejściowe, na wypadek, gdyby mama wróciła wcześniej z pracy.

-Mamo!

Nie było jej. Co znaczyło, że sama muszę sobie zrobić obiad. Na stole leżała kartka:

"Claudia, dzisiaj musiałam zostać dłużej w pracy.
W lodówce masz obiad. Odgrzej go sobie. Mama."


No, w końcu nie musiałam jeść płatków na obiad. Zagrzałam zupę i poszłam do siebie na górę. Jak zwykle zamknęłam drzwi i puściłam muzykę na całą głośność. Zdałam sobie sprawę, że moje życie jest nudne jak flaki z olejem, jak to by powiedział dziadek.

-Nie, my musimy wygrać ten konkurs.-mówiłam sama do siebie.

Następnie ogarnęłam w domu i zasiadłam do lekcji. Mama wróciła. Nic szczególnego się nie działo. Powiedziałam jej, że źle się rano czułam i nie poszłam do szkoły. Zadzwoniła do nauczyciela i usprawiedliwiła mnie. Widać po niej było, że miała bardzo wyczerpujący dzień.
Pod wieczór poszłam do łazienki wziąć kąpiel, umyć się itp. Po tym poszłam już spać.


-Claudia, Claudia. Wstawaj. Już jest 6:30.-mama próbowała mnie obudzić.

Nie będę ukrywać, że miałam ochotę ją walnąć pilotem albo czymś. Kocham ją, ale nie o godzinie 6:30 i to jeszcze kiedy świeci mi lampką po oczach.
Zebrałam się i ruszyłam po Emily.

"You're insecure, don't know what for.."


To mój telefon, dzwoniła Emily.

-Halo?
-Claudia! Claudia! Claudia!
-Emily! Uspokuj się. Co się stało?
-Pakuj się i jedziemy do Londynu!
-Co?! Poczekaj! Już biegnę do ciebie!

Zadyszana stanęłam przy jej furtce. Bez słowa na jej widok zaczęłam krzyczeć.

-Aaa! Nie mogę w to uwierzyć! Musisz mi to pokazać!

"Gratulacje! To właśnie ciebie wybraliśmy spośród tysiąca osób.
W sprawie biletów, lotów i szczegółów wycieczki skontaktujemy
się z tobą dzisiaj około godziny 15:00."


-To będzie najlepszy dzień w naszym życiu.-stwierdziłam.


I poszłyśmy do szkoły. W budzie nic nowego.

-Zaczynam powoli mieć dosyć nauczycieli i tych wszystkich zadań domowych.-wyszłyśmy.
-Ta, ja już dawno mam tego wszystkiego dosyć.Całe szczęście, że za kilka dni są wakacje. Ej, ej. Jakiś numer dzwoni.
-Odbierz! To mogą by ci od tego konkursu.
-Halo? Tak. Dobrze. Yhm. ... (5 min później). Ok, dziękuję, dousłyszenia.
-No i?
-Wszystko już wiadomo. W sobotę o 9 rano lecimy. Z lotniska w Londynie mamy już zamówiony hotel. Jesteśmy tak zakwaterowane na 2 tygodnie.
-Aż normalnie nie mogę uwierzyć, że nasi rodzice się zgodzili.
-Haha, ja też.
Jak zwykle rozeszłyśmy się do swoich domów. Dalej już nic ciekawego się nie działo.

I tak nadszedł piątek, dzieć od naszego wyjazdu...

poniedziałek, 28 listopada 2011

Bohaterowie:


Harry Styles- Przeciętny, uroczy 17-latek. Wszystkie dziewczyny lecą na jego boskie loczki.


Niall Horan- 18 lat. Ma cudowne, niebieskie oczy, irlandzki akcent i piękny uśmiech.


Zayn Malik- 18-letni chłopak, który przesadnie przejmuje się swoim wyglądem. Potrafi się zabujać w pierwszej napotkanej dziewczynie. Ale nie jest też samolubny i próżny.


Louis Tomlinson- Zabawny gość, który jest nieco starszy od reszty swoich znajomych, bo ma 19 lat. Ale wciąż zachowuje się jak dziecko, to czyni go wyjąytkowym. Zazwyczj spotyka się z modelkami.


Liam Payne- Najlepszy kumpel Zayn'a, ma tyle samo lat. Nikt nie potrafi oprzeć się jego głosowi. Wciąż szuka swojej "księżkiczki".


Emily Martin- Rozwydrzona 17-latka, bez powodu potrafi się buntować 10 razy dziennie. Potrafi też zachować powagę i spokój. Byćmoże się zmieni...


Claudia Black- Wolny duch. Jest totalnym przeciwieństwem swojej najepszej przyjaciółki Emily. Razem siebie nawzajem pilnują. Wkrótce przeżyje przygodę swojego życia.


Narazie koniec. Jeśli mi się uda, jutro dodam pierwszy rozdział :)